Midnight Commander to kapitalne narzędzie, kto korzystał z jego protoplasty w czasach DOSa, ten wie. Jest niczym szwajcarski scyzoryk dla takiego lenia, jak ja. Must-have wszędzie, gdzie tylko da się odpalić konsolkę. Na windows też.
Ekipa od Ubuntu w paczce ustawiła domyślną konfigurację tak, że próba zapisu pliku otworzonego z vfs kończy się niepowodzeniem. To znaczy, mc nic nie mówi, tylko nie wgrywa pliku na serwer.
Steps to reproduce:
- Połącz się z jakimś FTPem lub shellem
- F4 – edytuj plik, wprowadź drobną zmianę
- F2 – Zapisz
- ESC – wyjdź
- Ctrl+R odśwież
- F4 – otwórz jeszcze raz edycję
Jeśli Twoje zmiany szlag trafił i widzisz pierwotną wersję, sprzed wprowadzenia zmian – to właśnie wystąpił ubuntu-mc-remote-bug-save-feature. Szukałem w ^g co to mogło spowodować, byłem skłonny podejrzewać babol gdzieś w kodzie, ale przyczyna problemu musiała być prostsza. Nie wiem, może gdzieś jest ten skrawek informacji, którego nie mogłem znaleźć – jak wytępić tego feature/buga.
Na którejś z kolei instalacji Ubuntu wkurzyło mnie to zachowanie i zbadałem przyczynę. Winną okazała się odznaczona opcja „use internal edit„. Po zaznaczeniu dziada – wszystko działa zgodnie z oczekiwaniami.
Może się to komuś przyda. A ja złoszczę się na siebie, że dopiero teraz to znalazłem.
No, jest 2:30, może pójdę spać, skoro pracować nie mam już ochoty? 😉