W końcu, doczekaliśmy się. Do księgarń trafiła (nareszcie!) kolejna część cyklu o Straży. Opowiada ona o Straży Nocnej, której Anton został przywódcą. Opowiada o przepowiedniach, o tym dlaczego się spełniają i co może stać przepowiedniom na drodze.

Jestem jeszcze przed lekturą książki, spodziewam się, że przykuje moją uwagę tak, jak poprzednie cztery książki serii. Tak, jak inne książki Łukjanienki.

Tym, którzy jeszcze nie znają tego autora, napiszę, że Łukjanienko, to rosyjski pisarz fantasy/s-f. Taki rosyjski Lem, dzisiejsza wersja braci Strugackich. Jego twórczość łączy genialny klimat książek Sapkowskiego, rozbudowaną fabułę i barwne postaci, jak u Pilipiuka, przemyślenia godne Lema, Strugackich i Philipa Dicka.

Powyższy filmik to fanowski trailer filmu na motywach cyklu o Straży.

Łukjanienko jest miłą odmianą od pisarzy naszych i zachodnich. W zbyt wielu książkach i filmach Rosja jest co najwyżej ojczyzną dla szpiega, wrogiego żołnierza, generała, miejscem z którego wykradziono kolejną broń masowej zagłady. Domniemanym miejscem zapomnianym przez świat, pustką w której rodzi się plugawstwo, gdzie czarne charaktery mają swój dom.

Rosja jest tłem dla książek Łukjanienki. Prosta, jednocześnie bogata kulturowo. Zniszczona historią. Ściany pomazane sprayem, wybite okno, zniszczony plac zabaw. Pasażer w pociągu częstujący wódką. Nawet magiczny eliksir składa się z mocnego alkoholu i podawany jest w prostym kielonku. Obok nizin społecznych, tradycyjnych, wspominających lepsze czasy, stoją grodzone osiedla, Nowi Ruscy, słoiki którym przewróciło się w głowie od nadmiaru pieniędzy i władzy.

Łukjanienko tak bardzo realistycznie opisuje świat, że czytając Fałszywe Lustra, czułem się, jakbym sam przemykał pomiędzy blokami grodzonych osiedli i jakbym sam strzelał do monstrów w cyberświecie Dooma. W Spektrum prowadziłem śledztwo detektywistyczne na obcych planetach. Atomowy sen mrozi krew w żyłach brutalnością zasad postapokaliptycznego świata.

Doceniam Łukjanienkę za to, że gdy pisze o komputerach, nie ucieka w bzdurny banał hackerów, którzy stukają w klawisze szybciej, niż mrygają elektrony w kabelku USB. Służbowy samochód Straży Nocnej to rozklekotana ciężarówka, a nie mega-hiper-super wóz rodem z amerykańskiego filmu. Ok, ma napęd odrzutowy, ale to magiczny napęd, no. 🙂

To od Łukjanienki dowiedziałem się, że ichnie pielniemi gotuje się inaczej, niż nasze pierogi. Mają trochę inny rodzaj ciasta, a podczas gotowania, woda nie przenika do farszu.

Jest coś takiego u rosyjskich pisarzy, co sprawia, że lektura jest przyjemniejsza, niż książek zachodnich autorów. Tkwi tam pewna swojskość, której tak bardzo brakuje u zachodnich autorów. I u naszych autorów, którzy tworzą – nie dla sztuki – a dla zarobku, zapatrzeni w zachodnie wzorce. Nie mam wątpliwości, że Łukjanienko chce zarabiać na swojej twórczości, ale jest odmianą od naszego wysycenia się zachodnią popkulturą.